poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział II.

Rozdział II
 
 
Naty:
 
Strasznie się cieszę że Violetta wróciła, mała poprawka : WSZYSCY SIĘ CIESZYMY!. Nie widzieliśmy jej calutkie 2 miesiące, kawał czasu. Musimy spędzić ten ostatni tydzień wolnego należycie. Kurde... jest już 15:00 a jamusze wstąpić do centrum po prezent dla rodziców na rocznice ślubu. Nie chętnie wstałam od stolika.
- Ey słuchajcie ja się już będę zbierać. Musze jeszcze wstąpić po prezent.- powiedziałam z dość wyczuwalnym smutkiem, bo tak bardzo chciałam z nimi zostać.
- Naty nie idź zostań z nami, jutro pójdziemy z tobą po niego - powiedziała Ludmila.
- Niee, naprawdę zostałabym ale już na jutro musze go mieć, a całkiem o tym zapomniałam- odparłam.
- To chociaż może pójdziemy z tobą? - spytała Viola.
- Nie nie róbcie  sobie problemu, przecież muszą się jeszcze tobą nacieszyć , ja sama bym chętnie została - odparłam z lekkim uśmiechem - ale nie mogę - dodałam.
- Naty ja z tobą pójdę , i tak mam po drodze więc przy okazji ...- powiedział nie pewnie Maxi.
- Eee yy dobrze jak tylko masz ochote to chodź- odpowiedziałam lekko zmieszana ,ponieważ Maxi podobał mi się od dawna.
- No to w takim razie trzymajcie się ciepło, Maxi pilnuj Naty! i odprowadź ją pod samiuteńki dom! - rozkazała Francesca
- Tak jest proszę pani - zasalutował Maxi.
- No to pa kochani ,widzimy się jutro ,jeszcze się zgadamy gdzie i kiedy bo musimy tą impreze załatwić- odparła Camila machając nam. Na końcu usłyszeliśmy tylko głośne "Paa" naszych przyjaciół.
 
***************************************************************
 
Violetta:
 
- Wam tez się wydaje że Maxi i Naty mają się ku sobie ?- spytałam popijając koktajl
- Dobrze ci się wydaje, od dłuższego czasu tak się zachowują, niby się na siebie patrzą a potem odrywają wzrok jak gdyby nigdy nic - odparł Broadway.
- Miłość, ahh co ona robi z człowiekiem - zaśmiała się Fran.
- Ludmi pisałaś już do Tomasa? - spytałam z zaciekawieniem.
- Tak , odpisał że już jadą, tylko Leon musi się przebrać z kombinezonu - odparła.- O wilku mowa... Wchodzą właśnie do Resto- odparła , machając im aby wiedzieli gdzie się udać.
- Violu schowaj się za nami - rzekł Broadway - jak niespodzianka to niespodzianka. Tak jak mi kazali tak zrobiłam, schowałam się posłusznie za nimi.
- Cześć Skarbie - powiedział Tomas ,składając na ustach Ludmiły całusa.
- Hejj - odparła uśmiechając się do niego.
- To co to za niespodzianka? - spytał nagle Leon. Jeszcze go nie widziałam ale jego głos jest taki ciepły.. Jezu Violka ogarnij się trochę bo cie zamknął w psychiatryku.
- Taa.. Cześć Leoś, przywitałbyś się - rzekła Fran przewracając oczami
- Oj tam, szczegół taki mały - burknął.
- No jeśli chodzi o niespodzianke to ..... nie ma niespodzianki. Po prostu chcieliśmy z wami posiedzieć - powiedziała Camila lekko zmieszana.
- I tarzaliśmy się po to żeby was zobaczyć ?- spytał Tomas.
- A co, moje towarzystwo ci nie odpowiada?- burknęła obrazona Ludmiła.
- Oj no kochanie, twojego nigdy za mało - powiedział obejmując dziewczyne.
- Już się tak nie podlizuj- powiedziałą uśmiechając się do niego. Szturchłam Broadway na znak że już chce wychodzić i się im pokazać, on natomiast miał ruszyć Camile. Po niespełna 10 sekundach, mogłam wstać i po chwili krzyknęłam.
- NIESPODZIANKA!
- Violetta?!- zawołali na raz Leon i Tomas.
Właśnie teraz był ten moment zobaczyłam  moich dwóch najlepszych chłopaków, jeden w prawdzie ważniejszy ale ten drugi tez się liczy. Leon wydoroślał, wyprzystojniał i to strasznie , ta koszula w krate idealnie podkreśla jego idelanie zbudowane ciało.
- Tak to ja, nie cieszycie się - spytałam lekko zasmucona.
- Jak moglibyśmy się nie cieszyć - odparł Tomas i przytulił się do mnie.
A Leon stał jak słup soli i patrzył się co robimy. Widocznie nie spodziewał się mnie tak wcześnie, jak każdy. Widać że nie był pewny moich uczuć do niego, pewnie dalej myśli że kocham Tomasa.. Nie! stanowczo nie tak jako chłopaka tylko przyjaciela!. Musze mu to wyjaśnić.
- Tak , tęskniliśmy - odparł Leon po chwili -  Bardzo - dodał a ja od razu wtuliłam się do niego. Przy nim czuje się taka bezpieczna, silna i kochana, a te jego perfumy. Normalnie oszaleje przez tego Verdasa!.
- No no , widzisz to co ja żabko? - spytał po cichu Tomas Ludmiłe.
- Widze , i nie żabko proszę cie.. - odparła - oni sa dla siebie stworzeni.
- No co myślałem że spodoba ci się takie określenie, przecież ła.. - nie dokończył bo Ludmiła mu przerwała
- Wcale nie jest ładne , ale skoro tobie się podoba to niech będzie- odpowiedziała. - ale nie używaj go zbyt często.
- Wiecie że my to wszystko słyszymy "żabki" - zaśmiał się Leon odrywając się ode mnie i zasiadając zaraz koło mojego miejsca , ja zrobiłamto samo co on i po chwili już siedzieliśmy przy jednym stoliku.
- Czemu nie mówiłaś że wracasz? - spytała Tomas
- Chciałam wam zrobić niespodzianke. Udała się ?-spytałam
- Udała- odparliśmy chórem
- Tomas ,mogę cie na chwile prosić ?- spytałam, ponieważ chciałam mu wyjaśnić ze jest dla mnie jak przyjaciel, zresztą on ma Ludmi i widać ze ją kocha.
- Oczywiście- odparł a ja widziałam ten przeszywający wzrok Leona ,wiedziałam ze sa przyjaciółmi ale jednak jeszcze jest o niego zazdrosny. Natomiast Ludmiła tylko się uśmiechnęła i była spokojna, ona wiedziała o co chodzi tzn. ogółem mówiąc wiedzieli wszyscy oprócz Leona i Tomasa.
- Wiesz ja sobie zdałam sprawę że jesteś dla mnie jak przyjaciel lub brat ,Kocham cie ale nie tak jak Leona. To z nim chciałabym być, Kocham go nad życie . Ty masz Ludmile i widze jacy szczęśliwi jesteście, Życze wam szczęścia- odparłam z czystym sumieniem i ulgą że wszystko mu wyjaśniłam.
- Właśnie ja chciałem ci to samo powiedzieć , Jesteś dla mnie jak członek rodziny-siostra ale nie jako dziewczyna z którą chce być bo od tego mam Ludmiłe - zaśmiał się - Teraz pomożemy ci z Leonem Sis- odparł i wróciliśmy do stolika.
Leon zmierzył nas wzrokiem i tak jakby się uspokoił że tak szybko wróciliśmy.
- To co już wszystko wyjaśnione ?- spytał Broadway patrząc na mnie
- Tak tak, - odparłam - prawie - dodając ciszej i patrząc na Leona.
- To ten.. my musimy już isc co nie Tomi ?- powiedziała Ludmiła i mrugła mi, od razu kapłam się o co jej chodzi, chciała zostawić mnie samą z Leonem.
- Już? - spytał a ona skarciła go wzrokiem - tzn. aaa noo tak tak , masz racje musimy - od razu się poprawił.
- My tez już musimy pójść - odparła Camila i Fran.
- I ja chyba też , no przecież samej Camili nie zostawię - odparł Broadway, łapiąc dziewczyne za ręke. Widze że wszyscy to uknuli .
- A ja to co ? - spytała z wyrzutem Fran.
- Mam dwie ręce - zaśmiał się Broadway za co dostał od Cami po głowie.
- To idziemy . Pa- odpowiedzieli
- Powodzenia - szpnęła mi do ucha Fran. Nawet nie zdążyłam jej podziękować bo Camila pociągnęła ja za ręke.
 
*********************************************
 
Maxi:
 
Właśnie ja i Naty idziemy w strone centrum handlowego po prezent dla jej rodziców. Gadamy o głupotach ,śmiejemy się i w ogóle jest mi z nia bardzo dobrze, dlatego chciałbym być dla niej kims więcej niż tylko przyjacielem.
- A pamiętasz wtedy  co Leon  wrzucił Tomasa przez przypadek w gnój ? hahahha - spytała gdy wspominaliśmy dawne czasy ?.
- Niby przypadek a jednak nie - zaśmiałem się
- a teraz najlepsi przyjaciele - powiedziała z uśmiechem.
- To co kupujemy twoim rodzicom ?- spytałem nagle.
- Hmm myślałam o jakiejś ramce aby wkleić tam ich wspólne zdjecie i z tyłu wugrawerować jakiś ładny cytat o miłości- odparła
- nie wiedziałem że tak myślisz o miłości - odparłem zbliżając się do niej . Oboje stanęliśmy w miejscu.
- Yy no wiesz..  to normalne. Miłosć to cudowne uczucie , dwoje ludzi spotyka się bo im na sobie zależy, kochają się, jedno za drugie oddało by życie... Tylko trzeba być cierpliwym aby odnaleźć miłośc-powiedziała a ja wpatrywałem się w jej piękne oczy.
- Czasem wystarczy dobrze popatrzeć przed siebie aby zauważyć Miłość i że ktoś jest dla kogoś stworzony - odparłem a nasze usta dzieliły milimetry, już miałem ja pocałować kiedy ona odwróciła się i powiedziała.
- jest już późno, może jutro pójdę po prezent- odparła spuszczając głowe.
- Idziesz bo chciałem cie pocałować ?- spytałem
- Nie ee tzn .. nie o to chodzi w sensie że .. nie wiem Maxi .
- Ale ja wiem... dobra, chodź odprowadzę cię do domu - odparłem przybity
- Okej- pokazała wymuszony uśmiech. Przez reszte drogi szliśmy w ciszy,byłosłychać tylko głucha ciszę.
Gdy byliśmy już koło jej drogi , odwróciłem się i miałem iść gdy nagle.
- Maxi! zaczekaj - zawołała Naty.
 
*****************************************************
 
Leon:
Siedzimy w Resto razem z Violą - SAMI. Cos czuje że nasi przyjaciele maczali w tym palce. Nie mogę się na nia napatrzeć, zaskoczyła mnie swoją obecnością. Nie widziałem jej tak długo. Jest taka piekna i urocza. Verdas uspokój się !. Powiedz jej coś miłego.
- Ślicznie wyglądasz- powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Dziękuję - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
- Jak było w Madrycie? - spytałem chociaż to nie interesowało mnie aż tak bardzo
- Świetnie, naprawdę - odparła - Leon - dodała.
- Tak?
- Chciałam z toba o czymś pogadać .
- o czym ?
- o nas. Wiesz ja wiem jak mogło to wyglądać że wyszłam z Tomasem i z nim gadałam ale jak mówie to tylko rozmowa . On jest z Ludmiłą. Kocham go al... i pięknie kocha go.
- Wiem ze go kochasz... szczęścia - już chciałem odejść kiedy ona złapała mnie za ręke.
- nie dałeś mi do kończyć. Kocham go ale jako brata lub przyjaciela nic więcej. To ciebie kocham Głuptasie ! - powiedziałam łapiąc go za podbródek
- Możesz to powtórzyć. Ostatnie zdanie - można było zauważyć ze jest w szoku.
- Kocham cie głuptasie !- wykrzyczałam a ludzie w Resto dziwnie się na mnie popatrzyli.
- Głuptas ale za to jaki kochany . Ja ciebie tez słoneczko ty moje - odparł z uśmiechem , wziął mnie na ręce i zaczął kręcić w kółko.
 
************************************************************
 
Tymczasem u Tomasa, Ludmiły, Camili, Broadway'a i Fran:
- Jejku weźcie skończcie te amory bo nie mogę na was patrzeć - odparła znudzona Fran.
- spokojnie wybaczamy ci Francesco, jeszcze znajdziesz swojego "amora" i wtedy nie będzie ci to przeszkadzało -odparła wystawiając język Ludmiła.
- taaa .. nigdy !- wkyrzyczała
- No chodź tu , przytul się to zrobi ci się lepiej - odpowiedziały Ludmiła i Fran i objęły przyjaciółke.
- Myślicie że Leonetta się już pogodziła i wszystko sobie wyjaśniła ?- spytał Broadway.
- pewnie już wyjasniaja co innego - zaśmiał się Tomas.
- Zboczuch ! - parsknęła Camila.
- i zaraz zboczuch . Kochanie powiedz im coś - skarżył się Tomas do Ludmiły.- przecież nie wiemy co oni tam robia .
- Zostawcie mi Chłopaka- odparła ze śmiechem.
- Ha! Ludmi po mojej stronie - powiedział  uradowany.
- osobiście go skarcę za to - dokończyła.
- Ej! - krzyknął.
- Dobra , Dobra spokój - rzekł Broadway obejmując silniej Camile.
- Co ty dziś taki spokojny kochanie jesteś ?- spytała Camila
- Zawsze jestem - odparł z uśmiechem.
- chyba wtedy kiedy śpisz i to nie wiadomo - wyjaśnił Tomas.
- Odezwał się ten najspokojniejszy - dowalił mu Broadway. A dziewczyny wsłuchiwały się tylko i śmiały najpierw cicho a potem już w głos.
- Taki ten nasz Broadway niby spokojny a co było tydzień temu ?! . Kto mnie rąbnął metalowym kijem? Ha! - powiedział triumfalnie Tomas .
- Mówie ci Stary że nie chciałem, miałeś ose na czole.- powiedział Broadway lewdo podtrzymując śmiech, ponieważrzypomniał sobie tą sytuacje.
- Tsa.. yhym - odparł Tomas - do tej pory mnie boli
- Oj daj pocałuje- powiedziała Ludmiła i ucałowała czoło kochanego.-lepiej?
-lepiej ,znacznie - uśmiechnął się Tomas
- Cami ja też chce ciuma - powiedział dziecinnym głosem Broadway
- No dobra. Masz - i dała mu soczystego całusa .
- Ahh ci nasi chłopcy kochani - odparła Fran.



przepraszam za błędy .
  W rozdziale III dowiemy się:
- przygotowań na impreze
- genialnego planu Broadway'a
 
 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz